Z Dragsvik do Vangsnes przepłynęliśmy promem (samochód z kierowcą i dwójką pasażerów – 118 NOK). Te kilkanaście minut odpoczynku dla kierowcy stało się dodatkową atrakcją dla nas wszystkich. Piękna pogoda, zachodzące słońce i spokojna woda fiordu zachwyciły nas kolejny raz tego dnia.
Po wylądowaniu około 19:00 po drugiej stronie fiordu poczuliśmy, że do celu już coraz bliżej. Nie spodziewaliśmy się jednak, że nie tak bardzo blisko i że czekają nas jeszcze kolejne atrakcje widokowe i krajoznawcze. Najpierw wzdłuż brzegu przez miejscowość Vikøyri, a potem dalej drogą 13 na południe. Z zafascynowaniem patrzyliśmy na mijanych młodych ludzi, biegnących pod górę po jezdni na nartorolkach. Kolejne ośnieżone góry nie były już czymś nowym, ale jazda przez wycięte w śniegu wąwozy (na kilka metrów wysokie ściany ze śniegu po obu stronach jezdni), biorąc pod uwagę temperaturę około +20oC i lipiec, robiła duże wrażenie. Znowu zamarznięte jezioro (Skjelingavatnet), rewelacyjne serpentyny pod górę i spadające tuż obok wodospady, tunele, pasące się dosłownie wszędzie owce i wykuty w skale przejazd (jak te śnieżne ściany wcześniej), serpentyny w dół i kolejny wodospad (Sendefossen) – minęliśmy w drodze do Vinje, w którym skręciliśmy już na drogę E16 prowadzącą wprost do Gudvangen.