Geoblog.pl    PiotrQ    Podróże    Przez cztery stolice do słońca o północy i zadumy w oknie nad fiordem.    Tu wrócimy jeszcze na pewno
Zwiń mapę
2008
13
lip

Tu wrócimy jeszcze na pewno

 
Dania
Dania, København
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 5373 km
 
Lautruppark Hotel (Borupvang 2; 2750 Ballerup – www.lautruppark.dk – trzyosobowy pokój za 910 DKK) okazał się biznesowym hotelem w biurowo-uniwersyteckiej okolicy. Szybkie wypakowanie, przebranie i o 19:00 byliśmy już przed odległą o kilka kilometrów kaplicą św. Antoniego (Skt. Antonie Kirke, Frederikssundsvej 225, Brønshøj www.vorfrueogsktantoni.dk), gdzie uczestniczyliśmy w Mszy św. po polsku. Trochę zmęczeni postanowiliśmy jednak zrobić wieczorny spacer po starym centrum Kopenhagi – København. Zaparkowaliśmy zaraz za Rosenborg Have (Ogrodem Rosenberg) i korzystając z pogodnego i jasnego wieczoru (20:20), poszliśmy w kierunku pałacu Amalienborg. Kolejnej rezydencji kolejnego panującego króla, którą mieliśmy okazję zobaczyć. Ośmiokątny plac zabudowany czterema takimi samymi rokokowymi pałacami. Przed nimi nieodłączna warta honorowa w futrzanych czapach przy czerwonych, ośmiokątnych budkach, robiących wrażenie jak z bajki. Istniejące w jednym z pałaców Muzeum Pałacowe, było już oczywiście nieczynne, ale mieliśmy pełną świadomość, że do tego miejsca należy przyjechać jeszcze raz. Prosto przez plac doszliśmy do portu kontrastującego nowoczesnością z zabytkowymi budynkami. W dali, przy nabrzeżu Inderhavnen stał kilkunastopiętrowy pasażerski liniowiec przewyższający wszystkie okoliczne budynki raczej nisko zabudowanego centrum. Wzdłuż nabrzeża Amalienhaven dotarliśmy do tętniącego życiem, mimo coraz późniejszej pory, Nyhaven – ulicy nad portowym kanałem wcinającym się w środek miasta. Stare kamienice, jako jedne z niewielu ocalały z częstych pożarów. Nastrojowe knajpki i restauracje pełne turystów opanowały wszystkie partery i mieszcząc się w budynkach wyszły w postaci kolorowych ogródków na ulicę. Po kanale pływały barki, których sternicy wyczyniali cuda przepływając pod niskimi mostkami i manewrując kilkudziesięciometrowymi łodziami w wąskim, przez stojące przy brzegu jachty, kanale. Barki to obecnie kolejna atrakcja dla turystów, którzy z przewodnikiem i przy muzyce (od jazzowej do ludowej) z poziomu wody chcą obejrzeć miasto. Kolorowe kamienice, podobne do tych, które znamy z Gdańska, fotogenicznie ustawiły się w szeregu oświetlone coraz bardziej czerwonymi promieniami słońca.

Dochodząc do końca Nyhaven dotarliśmy do Konsens Nytorv – Nowego Placu Królewskiego, z centralnie położonym pomnikiem króla Christiana V, pałacami Charlottenborg i Thott, Teatrem Królewskim oraz osiemnastowiecznym hotelem D'Angleterre. Chłonęliśmy atmosferę wieczornej Kopenhagi, ale sił już brakło. Wróciliśmy do samochodu, żeby może jeszcze przy jego pomocy zobaczyć więcej. Po dwóch kółkach po jednokierunkowych uliczkach zaparkowaliśmy znowu, przy H.C. Andressens Boulevard prawie naprzeciw Tivoli – założonego 1843 parku rozrywki. Na zegarkach 22:00, a z alejek parku dobiegały odgłosy wspaniałej zabawy. My skręciliśmy jednak w drugą stronę i minąwszy Ratusz (Radhuset) w stylu włoskiego renesansu, z ponad stumetrową wieżą, weszliśmy na Strøget – najdłuższy handlowy deptak w Europie (ponad 1,2 km). W związku z tym, że nie było naszym celem robienie zakupów, ani nawet oglądanie oferty setek sklepów i sklepików, mogliśmy cieszyć się miłą i nie nadętą atmosferą żyjącego jeszcze o tej porze miasta. Malujący portrety artyści, wykładali swoje prace wprost na ulicy, inni przygrywali na instrumentach oczkując na hojność przechodniów. Mimo wszystko późna pora pozwalała nam na dość swobodny spacer. Wiedzieliśmy, że w godzinach bardziej szczytowych i turystycznych, przez tę w miarę nie szeroką ulicę trudno się przecisnąć. Po kilkunastu minutach skręciliśmy w prawo, tak aby powoli wracać już do auta. Na kolejnych uliczkach ludzi było jeszcze mniej, ale na mijanych placykach i w kawiarnianych ogródkach w okolicy uniwersytetu widzieliśmy bawiących się ludzi. W kolejnym zaułku usłyszeliśmy żydowską muzykę, a zaraz potem zobaczyliśmy wysypujący się z lokalu (CafeTeatret; Skindergade 3 – www.cafeteatret.dk) tłumek podrygujących ludzi. Wraz z animatorami całej zabawy uczyli się jakiegoś żydowskiego tańca.

Prawie o wpół do jedenastej doszliśmy do Rundetarn – okrągłej wieży z siedemnastego wieku, zbudowanej pierwotnie jako obserwatorium astronomiczne, a obecnie wykorzystywanej jako punkt widokowy. Na 36 metrową wieżę ponoć wjechał konno car Piotr Wielki, a caryca Katarzyna kazała wwieźć się tam karetą. 16-metrowa średnica budynku z szerokimi schodami uprawdopodabnia tę opowieść. Wśród staromiejskich zabudowań spotkaliśmy kilka zupełnie nowoczesnych w formie obiektów małej architektury, np. pomniki zgniecionej puszki na piwo (pewnie Tuborg), papierosowego peta i innych wytworów współczesnej cywilizacji. Podświetlane przez zupełnie już zachodzące słońce chmury nad czarnymi sylwetkami wież i zabytków Kopenhagi stały się tematem fotograficznych sesji moich dziewczyn, a ja podziwiałem to już tylko przez szybę samochodu, ostrożnie kierującego się do hotelu, gdzie dotarliśmy dobrze po 23:00.

Tak jak po krótkiej wizycie w Gamla Stan w Sztokholmie, przerwanej przez siły natury i jeszcze bardziej pobieżnej wizycie w Oslo nie pozostało nam uczucie niedosytu, tak po spacerze przez wieczorną Kopenhagę postanowiliśmy sobie (no może ja postanowiłem), że tu trzeba przyjechać specjalnie jeszcze raz. Tak właściwie Danię to liznęliśmy w czasie tej podróży jak nie odpakowany cukierek przez papierek. Ale wszystko przed nami.

A tego dnia mieliśmy ostatni nocleg za granicą przed sobą i do domu jeszcze ponad 1000 km w samochodzie i na promie.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (2)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
PiotrQ
Piotr Kulesza
zwiedził 4.5% świata (9 państw)
Zasoby: 124 wpisy124 23 komentarze23 215 zdjęć215 0 plików multimedialnych0