To był dzień naszej córki. Od dzieciństwa marzyła o wycieczce do parku rozrywki, takiego jak Legoland lub Disneyland. Nie udało nam się wcześniej, więc teraz, gdy prawie po drodze znalazł się ten duński, nie mogliśmy się już wycofać. Bilety kupiłem przez Internet (http://www.legoland.dk/ 3 x 239 DKK) co okazało się bardzo dobrym rozwiązaniem, biorąc pod uwagę zawijane kolejki do kas. To przecież już zaczęły się wakacje, a poza tym była sobota, w Danii też wolna. Niestety zaliczyliśmy jeszcze jedną kolejkę, bo za parking nie można było zapłacić z góry przez Internet. Ale sam Legoland nas nie rozczarował. Zrobione z klocków LEGO makiety, głównie skandynawskich atrakcji turystycznych, poruszające się statki, samochody, samoloty i pociągi, mosty zwodzone i inne elementy codziennego życia, w otoczeniu miniaturowych drzewek, krzaczków i kwiatów robią wrażenie. Poza tym to jednak park rozrywki, z którego korzystają całe rodziny z mimo wszystko trochę młodszymi dziećmi. Górskie i wodne kolejki w tematycznych parkach przenoszą rozemocjonowanych dorosłych i małych pasażerów w świat Dzikiego Zachodu, Piratów z Karaibów, Średniowiecznych Rycerzy i Fantastycznej Przyszłości. Aż człowiek żałuje, że sam nie ma tych kilkudziesięciu lat mniej albo dzieci w wieku szkoły podstawowej. Z tych atrakcji korzysta się w cenie biletu, a kolejki oceniane automatycznie liczone są w minutach (od 5 zaraz po otwarciu przez najdłuższe zauważone 20 minut do bezlitosnej informacji, że miejsc już do końca dnia nie będzie). Z miejsc, które zatrzymały nas na chwilę dłużej, jedno było bardziej wyjątkowe. Kilkuosobowe zespoły dorosłych i dzieci miały za zadanie zmienić się w drużyny strażackie i ugasić pożar w oknie swojego domku. Strażackimi samochodami o napędzie ręcznym (podobnym do kolejowej drezyny) musiały dojechać na miejsce „pożaru”, a potem przy pomocy ręcznie zasilanych pomp i sikawek wlać odpowiednią ilość wody do „palącego się” okna. Zaangażowanie wszystkich członków zespołu i ogromna rywalizacja między zespołami udzielała się także widzom (takim jak my). W ramach odpoczynku przy kilku scenach można zrelaksować się oglądając przedstawienia dla dzieci i nie tylko, w których aktorzy popisują się także sprawnością fizyczną (np. skoki do wody) i prestigitatorską zręcznością. Duże trawniki w głębi parku zapraszały do rodzinnego piknikowania i grillowania. Kosze piknikowe, znane nam raczej z amerykańskich filmów, są tam przedmiotem normalnym i wykorzystywanym praktycznie, a widok kilkunastoosobowej rodzinny wokół kocyka bądź stolika obok dymiącego grilla nie jest niczym zaskakującym. My nie byliśmy do tego przygotowani, więc zaczęliśmy przymierzać się do skorzystania z jednej z wielu restauracji lub barów na terenie. Jednak po wizycie w sklepie (LEGO-SHOP) i zjedzeniu na szybko ogromnych naleśników z czekoladą postanowiliśmy około 14 wracać do Odense. Byliśmy jednymi z nielicznych opuszczającymi Legoland o tej porze, ale nasz limit percepcji zabawek już się wyczerpał. W pamięci mieliśmy także widok uroczej i cichej starówki w Odense i zapach potraw z restauracyjek tamże.