Po drodze jeszcze spotkaliśmy pięknego zielonego starego SAAB’a, za którym „pogoń” też sprawiła nam trochę radości :D. Stacja benzynowa – 13,99 SEK/l i kolejny Scandic – tym razem całkiem nowoczesny (Scandic Skellefteå, Kanalgatan 75, 931 78 Skellefteå – http://www.scandichotels.se/skelleftea) z przeszklonym, wielopiętrowym atrium zaskoczył nas bardzo. Okna pokoju wychodziły nie na dwór tylko właśnie na to wewnętrzne atrium, a świeże powietrze było tylko w postaci klimatyzacji. Nie narzekaliśmy za bardzo, ale ten hotel, choć najnowocześniejszy, postawiliśmy na ostatnim miejscu wśród odwiedzonych. I pod względem wygody spania, i pod względem sympatycznego nastroju i klimatu (cena za pokój dwuosobowy z dostawką – 890 SEK). A do ciekawostek z tego dnia to można jeszcze dodać problemy z prawidłowym wymówieniem nazwy miasta, w którym nocowaliśmy. Po szwedzku wymawia się to [schellefte] z bardzo niesłyszalnym S. Dopiero po powrocie do Polski nauczyłem się poprawnie wymawiać tę nazwę. Nic nie mówię też o naszym samochodzie, ale co można pisać, gdy sprawia się znakomicie. Załadowany po brzegi bagażnik, trzy osoby w środku, a silnik ciągnie w każdych warunkach dobrze. Tempomat i automatyczna skrzynia biegów ułatwiają kierowcy prowadzenie, zwłaszcza na uporządkowanych szwedzkich drogach. W sześć dni przejechaliśmy już ponad 3 000 km, a ja nie czułem się wcale zmęczony prowadzeniem samochodu.