Przed północą (słońce świeciło dalej choć nisko i skryte za górami) pojechaliśmy do Saltdal nad Skjerstadfjord. Miałem nadzieję, że na otwartej przestrzeni zobaczymy słońce o północy. Prawie się udało, ale niestety słońce było nisko, my też, więc chowało się za otaczające fiord góry. Piękne zdjęcia o północy nad pierwszym naszym fiordem zrekompensowały zawód, a widok oświetlonych zboczy potwierdzał, że tu słonce nie zachodzi. Z rozsądku (organizm się bronił na widok jasnego nieba) już po 1:00 położyliśmy się spać. Dzień dwóch mórz, koła podbiegunowego, kolejnej granicy i słońca o północy potwierdził, że wrażeń w tej podróży nigdy za mało. Dalej miało być ich coraz więcej, choć nie wyobrażaliśmy sobie, że to możliwe. Stąd (67°06'17" szerokości geograficznej północnej) zaczęliśmy wracać na południe.