Dalej drogą 15 aż do miejscowości Grotti, gdzie drogowskazy zachęcały do kolejnego szlaku turystycznego, Gamle Strynefjellsvegen (starej drogi Strynefjell), ale i tym razem nie skorzystaliśmy z zaproszenia. Ciągnęła nas jak magnes perspektywa widoku fiordu Geiranger ze szczytu góry Dalsnibba. Zboczyliśmy z gościnnej 15 na drogę 63 – na Geiranger i wzdłuż zamarzniętego (lipiec, +20oC !!!) jeziora Djupvatnet wśród ośnieżonych szczytów i zboczy, coraz węższą szosą, dojechaliśmy do znanej mi z opisów, płatnej (75 NOK) szutrówki (drogi Nibbevegen) na górę. Moje pasażerki nie były całkiem przygotowane na taką jazdę, ale i ja czułem się jak na próbie ekstremalnej jazdy. Wąziutka, bez żadnych barierek, szutrowa droga przyczepiona do zbocza, z rzadko pojawiającymi się mijankami i ostro, serpentynami biegnąca do góry. Z poziomu ok. 1050 metrów do 1476 metrów n.p.m. w ciągu ok. 2 km. Ale warto było. Samochód i pasażerowie zdali egzamin. Jeszcze przed szczytem, na dość dużej połaci śniegu wypatrzyliśmy stado wędrujących reniferów. Choć zatrzymać się nie było raczej gdzie, to pomiędzy kolejnymi zakrętami udało się je sfotografować. Na samym szczycie parking i platforma, z zapierającym dech w piersiach widokiem. W dole rozpościerał się najsłynniejszy chyba i rzeczywiście urzekający Geirangerfjord. Piękna pogoda pozwalała zobaczyć go w całości. Maleńkie żuki pełznące po zboczu okazywały się być samochodami mozolnie pokonującymi kolejne metry w góry, małe kropki – ludźmi już niżej próbującymi podziwiać piękno widoku, a kreski na morskiej wodzie – stateczkami turystycznymi umożliwiającymi zachwyt tym dziełem przyrody z samego dołu. Było południe, ale temperatura nie przekraczała 10oC. Ani to, ani ostry wiatr nie przeszkadzało w gorączkowym chłonięciu pejzaży oraz uwiecznianiu na fotografiach i filmie. Otaczające to wszystko ośnieżone góry dopełniały niezapomnianej całości. Wszędzie kupki z kamieniu ustawiane na pamiątkę przez turystów. Wśród tychże spotkaliśmy także i Polaków. Sympatyczne małżeństwo – sami zaproponowali, że zrobią nam zdjęcie – jedno z niewielu, na którym jesteśmy razem we trójkę. Obok parkingu sklepik z pamiątkami i słodyczami, mała wystawa (płatna :(, więc zrezygnowaliśmy) i WC. (Dalsnibba Senteret)