Geoblog.pl    PiotrQ    Podróże    Przez cztery stolice do słońca o północy i zadumy w oknie nad fiordem.    Bergen - hanzeatyckie klimaty
Zwiń mapę
2008
06
lip

Bergen - hanzeatyckie klimaty

 
Norwegia
Norwegia, Bergen
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3912 km
 
Po poprzednim dniu trudno było wstać zgodnie z planem, ale piękna pogoda (powtarzam się, ale towarzyszyła nam właściwie cały czas) i plany na ten dzień ułatwiły decyzję. Około 9.30 po śniadaniu i rannej, przydomowej sesji fotograficznej jechaliśmy do Bergen. Spokojnie i bez emocji przejechaliśmy prawie 200 km drogą E16 do Bergen. Bez emocji nie oznaczało, że po drodze nie było widokowo-turystycznych atrakcji. Krajobrazowe wspomnienia przytłumiły zachwyt wzbudzany oświetlonymi, jeszcze nisko stojącym słońcem, zboczami dolin, urwiskami nad kolejnym fiordami (Bolstadfjord i Veafjord – odnogami Hjeltefjord) i biegnącą znów nad samym brzegiem wody, krętą szosą. Przed miastem bramki opłat za wjazd – 15 NOK w monetach przygotowanych wcześniej ułatwiło sprawny przejazd.

Po standardowym krążeniu po uliczkach (mimo GPS), zaparkowaliśmy na kilkupoziomowym parkingu podziemnym prawie w samym centrum miasta (EUROPARK, Markeveien 7). Bergen przywitało nas nietypową dla siebie, ostro słoneczną aurą (jest to miasto, które ma najwyższą średnią opadów w Norwegii i w którym średnio raz na dzień pada deszcz). Kolejne zwiedzanie według opracowanej przez Anię trasy rozpoczęliśmy od placu króla Olafa V i dalej w kierunku na północny wschód do Torget.

Bergen, jedno z najstarszych miast w Norwegii (około 1070 r.) i obecnie drugie pod względem wielkości, było jedną ze stolic Norwegii (XII-XIV w.). Od XIV wieku jedno z wiodących miast hanzeatyckich. Kupieckie tradycje miasta dominują i dziś w jego charakterze, a większość zabytków ma hanzeatycki rodowód. Niestety częste pożary spowodowały, że jedynie kilka budynków pochodzi z okresu wcześniejszego niż XVIII-XIX wiek. W centrum Bergen, przy samym porcie znajduje się targ rybny, gdzie można kupić wszelakiego rodzaju świeże i wędzone ryby i owoce morza. Oczywiście nie mogliśmy się powstrzymać i za jedyne 20 NOK kupiliśmy bułkę z wędzonym łososiem. Na bardziej odważne rybne wynalazki nie mieliśmy jednak ochoty, choć kusiły kolorami i kształtami na rewelacyjnie czystych straganach. Zaraz obok stoisk ze spożywczymi darami morza znajdują miejsce także sprzedawcy innych morskich i nie tylko typowo norweskich wyrobów: skóry fok, reniferów i polarnych lisów i wilków, dziergane na drutach swetry i szaliki oraz mnóstwo innych gadżetów dla turystów. Bryggen (http://www.stiftelsenbryggen.no/), zarejestrowana na liście światowego dziedzictwa UNESCO, dzielnica portowa bogatych, niemieckich kupców, składająca się z drewnianych domów o kolorowych elewacjach, najbardziej zainteresowała Małgosię, fankę ciekawych, drewnianych form architektonicznych. Za fasadami kryły się długie (nawet ponad 100 metrów) domy, pomiędzy którymi w wąziutkich przejściach odnaleźć można wejścia do restauracji, knajpek, sklepików i małych muzeów. To miasto od samego początku wydawało nam się dużo bardziej nastawione na światowych turystów niż zwiedzane niedawno Trondheim. Idąc dalej wzdłuż nabrzeża i mijając kolejne kolorowe frontony, doszliśmy do leżącego trochę na uboczu kościoła Mariackiego (Mariakirken). Najstarszy oryginalny budynek w Bergen, pochodzący z pierwszej połowy XII wieku, jest jednym z najsłynniejszych romańskich kościołów w Norwegii. Niestety obejrzeliśmy go tylko z zewnątrz, bo akurat był zamknięty dla turystów (niedziela, godzina 13:30). Dalej nasza przewodniczka poprowadziła nas do kamiennej twierdzy Bergenhus (http://www.nasjonalefestningsverk.no/bergenhus) z XIII wieku ze słynną Håkonshallen (salą Hakona IV – największą salą królewskiej rezydencji w XIII wiecznym Bergen) i wieżą Rosenkrantz z 1560 roku górującą nad wejściem do portu. Przy kasie do muzeum (http://www.bymuseet.no/) z zaskoczeniem dowiedzieliśmy się, że w cenę biletu (40 NOK – dorośli, 20 NOK – studenci, dzieci bezpłatnie) wliczone jest zaproszenie do muzealnej kawiarni na filiżankę kawy. Po obejrzeniu ciekawej ekspozycji i widoku Bergen z wieży, taka kawa i ciastko były miłym przerywnikiem w zwiedzaniu.

Po 14:00 dość sprawnie przemaszerowaliśmy z powrotem przez Bryger, Torget, niedaleko Byparken, aby dojść do kościoła św. Pawła (Nygårdsgaten 3; http://bergen.katolsk.no/) na Mszę św. o godzinie 15:00. W tę niedzielę po polsku. Nawet odprawiający Mszę św. ksiądz w czasie kazania podkreślił niezwykłość słonecznej pogody.

Po liturgii poczuliśmy bardziej cielesne potrzeby i zaczęliśmy szukać miejsca na obiad. Przy mijanym już wcześniej placu Króla Olafa V wypatrzyliśmy dość klasycznie wyglądającą restaurację Dickens (http://www.dickensbergen.no/ Kong Olav V's Plass 4), gdzie w niedzielne popołudnie w ramach przedłużonego lunchmeny zamówiliśmy dla Małgosi Bergensk Fiskesuppe (zupę rybną, nie tak smaczną jednak jak w Trondheim), dla Ani Dickens burger (niby prosty hamburger, ale z frytkami pionowo włożonymi w szklaneczkę i ogromną ilością sałatki) i dla mnie Laks Lunch (łosoś z frytkami i sałatką). Do tego herbata. Wszystko smaczne, ale bez rewelacji, za skromne 545 NOK, co na standardy norweskie i położenie restauracji było i tak bardzo tanie. Około 17:00, z daleka patrząc na katedrę św. Olafa, wróciliśmy do samochodu obawiając się coraz ciemniejszych chmur nadpływających znad morza. I ten dzień meteorolodzy mogli zaliczyć do deszczowych w Bergen, ale my byliśmy już w drodze powrotnej do Gudvangen.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (1)
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
PiotrQ
Piotr Kulesza
zwiedził 4.5% świata (9 państw)
Zasoby: 124 wpisy124 23 komentarze23 215 zdjęć215 0 plików multimedialnych0